Gruzja Podróże. Kto z was ich nie kocha? A co, jeśli by tak nie tylko zmieniać współrzędne geograficzne, ale jeszcze cofać się w czasie? Przedstawiam prawdziwą gratkę dla wszelkiej maści podróżników - Cziatura, miejsce, którego największą atrakcją są kolejki powstałe jeszcze za czasów Stalina. Miasto to było ważnym ośrodkiem przemysłowym, położonym miedzy dwoma wysokimi zboczami, którym głównym problem było właśnie położenie. Robotnicy tracili dużo czasu na przemieszczanie się, więc w latach 50. władze radzieckie zdecydowały o budowie systemu kolejek, który miał ułatwić pracę i życie mieszkańcom. Z czasem powstawały kolejne linie, każda w innym stylu. Umarł Stalin, rozpadło się ZSSR, zamknięto część kopalń a system kolei dalej funkcjonuje i służy ludziom. Co prawda nie wszystkie, ale można przejechać się najstarsza powstałą w latach 50. Czasami podobno coś się zacina i trzeba wzywać specjalistę z Tbilisi, ale miejscowi chętnie korzystają z tego środka transportu. Może tylko nieco się wstydzą przed przyjezdnymi, że wszystko to takie stare... Z notatnika:
Czasami w podróży przeżywa się też kryzysy. Cziatura przywitała mnie deszczem. Mżyło, w powietrzu unosiła się mgła. Marszrutka zjeżdżała krętą drogą w dół doliny. Cóż stopowanie nie szło mi najlepiej tego dnia, ale udało mi się być dotrzeć do celu. Zrobiło się już całkiem ciemno. Majaczyły jakieś kształty w oddali. Czy to słynne kolejki? Najpierw jednak trzeba załatwić nocleg, zwłaszcza że czułam się coraz bardziej słabo. Weszłam do pierwszego sklepu przy drodze i zapytałam o jakiś tanie miejsce, gdzie mogę przenocować. Zgodnie z prawidłami kilka razy zaproponowano mi hotel, jednak gdy uparcie twierdziłam, że hotel nie, bo ma być tanio, ktoś przypomniał sobie, że niedaleko kobiecina wynajmuje pokoje. Kwaritra to była nędzna, niski parter z malutkim okienkiem, zatęchły i brudny, niesprzątany od dawna. Śmierdziało wilgocią i papierosami. Pościel w róże widać niezmieniona jeszcze po poprzednich gościach. Cóż spałam w gorszych miejscach. Wyciągnęłam śpiwór, aspirynę, umyłam zęby i położyłam się spać. Sen jednak nie chciał przyjść, raz mi było za ciepło, potem zbyt zimno, pociłam się strasznie. Wsłuchiwałam się w melodię deszczu i zastanawiałam się, co ja tu robię. Sama, chora, w obcym miejscu, z paroma lari w kieszeni. Od tak po prostu przyjechałam, bo gdzieś czytałam, że kursują tu stare kolejki? Czy te wszystkie podróże są tego warte? Czy odkładnie każdego grosza, oszczędzanie z myślą o kolejnych wyprawach ma sens? A te wszystkie wyrzeczenia? Deszcz padał dalej a ja chyba zasnęłam. Rano obudziłam się już prawie zdrowa, słońce wyszło za chmur a pierwsi napotkani tego dnia ludzie, zaoferowali mi pomoc w drobnej sprawie. Ich życzliwość była tak duża, że przygarnęli mnie na obiad a potem to już nie wypuścili ze swych gościnnych rąk. W Czaiaturze zostałam jeden dzień dłużej niż planowałam. Wracając do pytania o podróże. Warto. Zawsze. Czasami jest źle, niebezpiecznie, człowiek jest głodny, zmęczony, zaziębiony, zmarznięty, przemoczony lub po prostu bezsilny. Ale warto. Zawsze. Jedyne, czego w życiu żałuję, to tego, że nie podróżuję tyle ile bym chciała.
0 Komentarze
|
Polub by by na bieżąco
Nowości z Instagrama
bazarek
|